Tytuł: Zabójczy Spokój
Wydawca: Wydawnictwo Feeria
Ilość stron: 520
Data premiery: 30.04.2014
Wydawca: Wydawnictwo Feeria
Ilość stron: 520
Data premiery: 30.04.2014
"Zabójczy Spokój" to już drugi tom bestsellerowej serii kryminałów z inspektorem Armand'em Gamache'm. Gdy otrzymałam maila od wydawnictwa trochę wahałam się, czy aby n
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, nasz inspektor Gamache, dostaje zlecenie zbadania przyczyny śmierci pani CC de Poitiers. Kobieta ta nie była zbytnio lubianą i szanowaną osobą, nawet przez swoją rodzinę, kochanka, czy sąsiadów. Okoliczności w jakich zmarła kobieta są niemal absurdalne. Morderstwo wydaje się kompletnie bezsensowne, a do tego niemożliwe. CC została porażona prądem w trakcie meczu curlingu na tafli skutego lodem jeziora. Ponad to wokół było mnóstwo kibiców i nikt nawet tego nie zauważył.
Szczerze powiem, że nawet po przeczytaniu tej książki wciąż zadaję sobie pytanie "po co?". Owszem, rozumiem dlaczego to ona została zamordowana itd, ale dlaczego się tak wysilać? Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, w dodatku jako ze tym razem zbytnio mnie nie wciągnęła czytałam ją trochę z nieuwagą i być może mi to umknęło.
To co spodobało mi się w książce to to, że mimo tego że nie przeczytałam zbyt dużo kryminałów, to domyślam się, że większość z nich rozpoczyna się od morderstwa. W tej książce jest inaczej. Autorka daje nam okazję by lepiej poznać osobę, która później zostaje zamordowana.
Jeśli chodzi o bohaterów, to w przeciwieństwie do poprzedniej części żaden jakoś szczególnie nie przyciągnął mojej uwagi. Inspektor Gamache tym razem nie zachwycił mnie tak jak poprzednio. Ponad to chciałam zwrócić uwagę na Nicole, która jest niezwykle skomplikowaną postacią. Nie mogłam jej rozgryźć przez co jeszcze bardziej mnie irytowała. Chyba jeszcze do żadnej postaci książkowej nie czuję takiej niechęci, jak właśnie do tej.
Akcja, jak dla mnie wlokła się niemiłosiernie. Śledztwo toczyło się niemal w zwolnionym tempie Na poważnie rozkręciło się dopiero pod koniec, w momencie wyjaśniania morderstwa. Gdy zobaczyłam grubość książki to się przeraziłam, tym co autorce zajęło tyle miejsca. Uważam, że śmiało można by było powycinać zwykłe "lanie wody", a książka z pewnością by nie ucierpiała, a nawet wręcz przeciwnie, bo byłaby znacznie ciekawsza.
Podsumowując, książka tym razem do mnie nie przemówiła i uważam że "Martwy Punkt" jest o wiele lepsza. Jednakże myślę że fanom tradycyjnego kryminału śmiało mogę polecić. Tym którzy mają wątpliwości radzę dobrze przemyśleć, czy aby na pewno warto po nią sięgać. A czy sięgnę po trzecią część serii o inseptorze Armandzie Gamache'u, to się jeszcze okaże.
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, nasz inspektor Gamache, dostaje zlecenie zbadania przyczyny śmierci pani CC de Poitiers. Kobieta ta nie była zbytnio lubianą i szanowaną osobą, nawet przez swoją rodzinę, kochanka, czy sąsiadów. Okoliczności w jakich zmarła kobieta są niemal absurdalne. Morderstwo wydaje się kompletnie bezsensowne, a do tego niemożliwe. CC została porażona prądem w trakcie meczu curlingu na tafli skutego lodem jeziora. Ponad to wokół było mnóstwo kibiców i nikt nawet tego nie zauważył.
Szczerze powiem, że nawet po przeczytaniu tej książki wciąż zadaję sobie pytanie "po co?". Owszem, rozumiem dlaczego to ona została zamordowana itd, ale dlaczego się tak wysilać? Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, w dodatku jako ze tym razem zbytnio mnie nie wciągnęła czytałam ją trochę z nieuwagą i być może mi to umknęło.
To co spodobało mi się w książce to to, że mimo tego że nie przeczytałam zbyt dużo kryminałów, to domyślam się, że większość z nich rozpoczyna się od morderstwa. W tej książce jest inaczej. Autorka daje nam okazję by lepiej poznać osobę, która później zostaje zamordowana.
Jeśli chodzi o bohaterów, to w przeciwieństwie do poprzedniej części żaden jakoś szczególnie nie przyciągnął mojej uwagi. Inspektor Gamache tym razem nie zachwycił mnie tak jak poprzednio. Ponad to chciałam zwrócić uwagę na Nicole, która jest niezwykle skomplikowaną postacią. Nie mogłam jej rozgryźć przez co jeszcze bardziej mnie irytowała. Chyba jeszcze do żadnej postaci książkowej nie czuję takiej niechęci, jak właśnie do tej.
Akcja, jak dla mnie wlokła się niemiłosiernie. Śledztwo toczyło się niemal w zwolnionym tempie Na poważnie rozkręciło się dopiero pod koniec, w momencie wyjaśniania morderstwa. Gdy zobaczyłam grubość książki to się przeraziłam, tym co autorce zajęło tyle miejsca. Uważam, że śmiało można by było powycinać zwykłe "lanie wody", a książka z pewnością by nie ucierpiała, a nawet wręcz przeciwnie, bo byłaby znacznie ciekawsza.
Podsumowując, książka tym razem do mnie nie przemówiła i uważam że "Martwy Punkt" jest o wiele lepsza. Jednakże myślę że fanom tradycyjnego kryminału śmiało mogę polecić. Tym którzy mają wątpliwości radzę dobrze przemyśleć, czy aby na pewno warto po nią sięgać. A czy sięgnę po trzecią część serii o inseptorze Armandzie Gamache'u, to się jeszcze okaże.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria